Po krótkiej medytacji i przegryzieniu
kilku waniliowych wafelków postanowiłem kontynuować rozważania
nad konstrukcją nowoczesnej encyklopedii. Podstawową kwestią jest
zebranie odpowiednio zmotywowanego zespołu. Dla mniej zorientowanych
czasy w których autor tak obszernej publikacji autorytatywnie
decydował o jej konstrukcji, zawartości oraz co z bólem przyznaje
wyglądzie odeszły w zapomnienie. Miejsce projektanta też
niebezpiecznie dryfuje w kierunku teorii konstrukcji nawigacji –
prościej w kierunku wymyślenia interface'u i zasady działania. Nie
jest już tylko panem od ładnej grafiki a może wręcz Wielkim
Architektem przedsięwzięcia. W procesie kształcenia zyskujemy
narzędzia pozwalające nam na zarządzanie wiedzą w formie
wizualnej, w formie, która najlepiej trafia do odbiorcy. Uważam, że
przyszłość związana będzie ściśle ze współpracą wąskich
grup specjalistów. Nie bez znaczenia pozostaje relacja pomiędzy
projektantem a programistą. Coraz doskonalsze bazy danych i
biblioteki gotowych skryptów oraz wykorzystanie silników i
mechanizmów gotowych już stron pozwala w przeciągu godzin
zaprogramować to co wymagało tygodni lub lat. Interaktywność,
wariacyjność i elastyczność to nowy Bóg, honor, ojczyzna naszych
czasów. Warto wytatuować sobie te trzy maksymy na klatce piersiowej
lub za klasykiem projektowania Sagmaisterem wyciąć je sobie
żyletką. Podstawową, ale gigantyczną jak McZestaw powiększony
wadą Wikipedii jest to, że jest co prawda wspaniale rozbudowaną,
ale tylko kopią papierowego pradziadka. Dodanie kilku hiper linków
i linków zewnętrznych nie czyni jeszcze z nie niej interaktywnej
encyklopedii. Podstawowym postulatem wydaje się rezygnacja częściowa
lub całkowita z papierowej wersji. Forma najlepiej identyfikująca
się z Duchem naszych to strona internetowa, spleciona z systemem
interaktywnych aplikacji, słownik powinien zyskać formę platformy
błyskawicznej wymiany wiedzy pomiędzy specjalistami, pasjonatami i
wciąż prowadzącymi studia adeptami określonej dziedziny. Chmura,
rozszerzona rzeczywistość, HTML5, kody qr, aplikacje rozpoznające
kształty to nie science fiction a konieczne środowisko do
organizacji i dzielenia się wiedzą na miarę XXI a nie XIX wieku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz